Jak w tytule. Wsiedlismy do pociagu po 22giej. Pociag/wagon - to zle slowa. Wsiedlismy do puchy zelaza nagrzanej maksymalnie sloncem. Okienka mimo ze uchylone /wiem powinnismy sie cieszyc ze w naszym wagonie sie uchylaly dajac te 10cm dostepu do swiezego swiata/ przez brak ruchu narazie nie skutkowaly. Temp w srodku k 45stC. Greg, ktrory nie spal za wiele przez ostatnie 48h szybko zasnol nie czekajac na "biela"/czyli 2 przescieradla, poszewke na poduszke i recznik. Ja wyskoczylem na peron by tam czekac do ostatniej chwili. Wskoczylem tuz przed odjazdem, polozylem sie na lozku /w pozycji embrionalnej, gdyz miejsca jest na ok 175cm a ja mam o prawie 20 wiecej/ i mimo zaczolem obserwowac lokalnych wspolpasazerow i ich zwyczaje zywieniowe /jajka, ryby, bulki jakies miesa i na popite herbaty, mleka i oczywiscie piwa/